Jak to się stało że tu jestem #1

Tak w skrócie? Wpadłem. Z dziewczyna która miała Green Card. I tutaj ten post mógłby się zakonczyć, ale mam sporo wspomnień – a wątek wpadki to materiał na całkiem dobry film 🙂
Tak czy inaczej. Czekaliśmy chyba ze 3 lata żebym dostał GC, co jakiś czas odbierając dokumenty od konsula i składając mu szybkie wizyty. Przyjacielskie wizyty. Musieliśmy udowodnić że jesteśmy razem. Jakby dziecko nie było wystarczającym dowodem. Ale dobra. Oglądaliśmy sobie z nim zdjęcia z wakacji, z różnych imprez, z róznych pór roku, żeby nie było że to wszystko fake.
W międzyczasie, latem, chwytałem jakieś sezonowe roboty, żeby zimą wrócić na stok i uczyć ludzi jeździć na nartach. Praca w której nigdy nie pracowałem. Prowadziłem przedszkola narciarskie dla dzieci w wieku 3-6 lat.
Zdjęcie – Wyciąg Koziniec

Wyobraźcie sobie rozpoczynać każdy dzień z takim widokiem i 50-siątką śliwki na rozgrzewkę.
A za nami stoi Jędrek z gorącymi, białymi oscypkami z grila… i kolejną 50-siątką.
No i w portfelu zawsze się zgadzało. Piękne czasy…
Ale wracając do naszego tematu.
No i wkońcu ubłagaliśmy tych z Konsulatu żeby nas puścili. Jeszcze zaraz przed wylotem i ostatnią wizytą w konsulacie musiałem dostać 3 szczepienia, bo okazało sie że jednak ten papierek szczepień, co te kobiety dały mi w moim wiejskim ośrodku zdrowia im nie pasował.
No i mnie kłuli. Trzy razy w jeden dzień. Nawet nie. W 15 minut. Najwyżej nie dolece do tej Hameryki.
Doleciałem.
A tak nawiasem mówiąc…
Nie chciałem tu przylatywać. Tutaj nie miałem nikogo znajomego, poza rodziną mojej byłej żony. A wiadomo że teściowie to nie rodzina. Ale musze przyznać że teściu mi sie trafił złoty. Lepszego ze świecą szukać. Pomógł wstać z kolan nie raz czy dwa. Temat teściowej pominę.
No i przygotowania – zamykanie spraw w PL, lekarze, dentyści, wróżki i bóg wie co. Na pokładzie wtedy 2-letnie dziecko. Na szczęście to nie był jej pierwszy lot, bo moja jeszcze-wtedy żona latała raz w roku do USA by utrzymać status zielonej karty – jej i córki.
W czasie kiedy one były w stanach ( przeważnie 3-4 miesiace ) ja emigrowałem gdzieś do roboty za granice, ale o tym napisze póżniej.
Lotnisko i pożegnania
No tu zawsze jest jakiś problem. Bo podobno “wyglądam podejrzanie, jakbym miał już kiedyś do czynienia z prawem”. – cytat jednego z policjantów który postanowił mnie wylegitymować tylko z tego powodu. Ale ta historyjka pojawi się nieco pożniej bo ani troche nie jest związana z lotniskiem. Poprostu jestem brzydki. -_-
Jesteśmy na Lotnisku. Walizek co nie miara, napakowane fajkami, ciuchami, najwazniejszymi dokumentami. No i jako prawdziwy GÓROL, musiałem wziać oscypki. Rodzice płaczą przy bramkach, dziecko płacze bo chce precla, ja płacze bo już powoli mam dość a ledwo przeszedłem odprawę.
Jak lecisz do USA, idziesz na inny terminal. Odbijasz palec w skanerze, skanują ci twoją “podejrzanie wyglądającą” twarz i milion innych dziwnych rzeczy. Na koniec robisz szpagat i jak ci sie uda wrócic do pozycji wyjściowej, jestes good to go!
Zapomniałem wspomnieć że mieliśmy jeszcze lot do Warszawy. A jak sie okazało, w Warszawie tez nie lubią podejrzanie wyglądających twarzy. Wzieli mnie na osobistą… Biednemu zawsze piasek w oczy.
Ściągałem buty, paski, bluzy… A po dniu biegania za ciekawskim dwulatkiem, rozbieranie sie przed dwoma panami to było ostatnie co chciałem robić. Na szczęście nic nie znaleźli. Oscypki bezpieczne.
Zaczynaja nas upychać do klasy ekonomicznej – dodam że to mój pierwszy długodystansowy lot. 10 godzin na miejscu mniejszym niż te ze starych PKS-ów. Ja PRDL, inaczej sobie to wyobrażałem. Szczególnie że córka nie należała do dzieci spokojnych… Mam nadzieje że chociaż żarcie będzie jako-takie. Nie było.
Jakoś przeżyliśmy ten lot.
W sumie w dużej mierze dzięki jednej z pań Stewardess, która w tajemnicy przemyciła nam litrowy sok jabłkowy dla dziecka i z którą można było pożartować. Jedno mogę powiedzieć – ziemia jest piekna widziana z góry. Szczególnie Grenlandia – wygląda tak cicho i spokojnie, biało…
Po kilku godzinach tak zwanego “lotu w ludzkich warunkach” zobaczyliśmy naszą ziemię obiecaną – wtedy wierząc, że ten sławny Amerykański sen i papierki z Benjaminem leżą na ulicy, a ludzie mają ich tyle, że nikomu nie chce się po nie schylać…
CDN…
Dajcie znać czy wam się podoba! Do następnego!